Wstępne (subiektywne) podsumowanie

Mógłbym ograniczyć się do jednego zdania: Działo się!

Ale wielu z Was (nas) może nie być zadowolonym z takiego podsumowania wyprawy, którą bądź co bądź trwała prawie 6 tygodni, a przygotowania do niej zabrały równo rok. Poniżej zatem moje krótkie podsumowanie czasu spędzonego na Grenlandii:

a/ na własnych nogach przeszliśmy ok. 80-90 km (nie licząc poruszania się po miasteczkach), głównie w terenie górskim; niby nie wiele, ale zapraszam na Grenlandię z plecakami ważącymi ponad 20 kg na ten same szlaki; wtedy porozmawiamy :-)

Zachód w Icefiordzie

b/ jako wilki morskie naszym Zodiakiem przepłynęliśmy ok. 150 km; silnik naszej „łodzi” miał aż 15 koni mechanicznych, ale Zodiak na pełnym gazie potrafił unieść się niczym ślizgacz (z falą); płynięcie pod falę było czystym samobójstwem, groziło też całkowitych wychłodzeniem organizmu, a to za sprawą wody, która spadała na śmiałka z każdej strony;

c/ na kajakach przepłynęliśmy ok. 60-65 km (morzem); chyba zawsze pod prąd :-)

d/ niestety nie liczyłem widocznych gór lodowych, ani jezior – w każdym razie jest ich tam razem tysiące, setki tysięcy;

e/ na szlaku średnia liczba kalorii wynosiła w moim przypadku ok. 1200; rano płatki owsiane zalewane wodą (porcja na kubek), po południu posiłek główny – liofilizat zalewany wodą, czasami na kolację była zupka zalewana wodą;

f/ w konsekwencji powyższego przyjechałem chudszy o 9,4 kg; Żona prosi mnie abym już więcej nie chudł, bo będę zaprzeczeniem mężczyzny w jej oczach :-);

g/ najstarszy „napój”, który piłem to oczywiście woda z wszędobylskich gór lodowych; miała jakieś 2-3 tys. lat; z Cin-Cin smakowała znakomicie; ale pół litra przegotowanej potrafiło zabić smakiem; na kajakach nie mieliśmy w zasadzie dostępu do świeżej wody, więc piliśmy głównie „lodówkę” – końcówka była ciężka;

Poranek we mgle

h/ najstarszą „potrawą” którą miałem okazję skosztować był trzymiesięczny chleb na polskim jachcie Solanus; nie wiem jak to zrobili, ale smakował wyśmienicie :-)

i/ przywiozłem 71 rolek slajdu :-); ze względu na awarię mojej Mamiyi większość rolek średniego formatu pozostała niestety nienaświetlona;

j/ najwyższa temperatura oscylowała ok. 18 stopni (w słońcu było nawet cieplej); najniższa – poniżej zera;

k/ nie zaznałem nocy przez cały pobyt na Grenlandii; zawsze było jasno na tyle, że można było książki czytać; ze względu na wagę żądnej nie miałem, a z audiobooków odświeżyłem sobie „Folwark Zwierzęcy” Orwela; później Zen odmówił współpracy;

l/ jestem w kartotekach i raporcie policji w Ilulissat – szczegóły mrożącej historii wkrótce w relacji :-);

m/ jako trzeci pilot samolotu Dash-9 w barwach Air Greenland brałem udział w lądowaniu w Ilulissat;

Dash

n/ nie widziałem wieloryba, za to listy wyżerały nam jedzenie :-); zemsta była okrutna – zjadłem przepyszny stek z wieloryba :-)

o/ Grenlandia jest przepiękna i różnorodna i całkiem dzika – w większości miejsc nie uświadczysz drugiego człowieka;

p/ czy wiecie, że na Grenlandii do niedawna mieszkały pingwinopodobne ptaki? szczegóły wkrótce!

q/ padało tylko jeden dzień; pokropiło – dwa razy – to się nazywa mieć szczęście :-)

r/ czasami było mi ciężko – tęsknota za domem, zmęczenie, bezsilność, pożądanie najprostszych rzeczy – kawy z cukrem, czegoś słodkiego czy warzyw;

s/ logistycznie wszystko zadziałało; jestem z siebie dumny za planowanie logistyczne (autopromocja :-);

t/ dobrze było mieć towarzysza – dziękuję Adamie za ten czas!

Łukasz

W drodze do Narsaq